Ile osób odwiedziło bloga? ♥

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 4. ♥

Dziennik Ryana.
Długo nie pisałem. Nie mogłem.
Może po prostu to wszystko opiszę. Muszę się komuś wygadać, bo nie wiem, czy dłużej wytrzymam. Ale nie mogę nic nikomu powiedzieć. Nikomu po prostu nie ufam...

Jakiś czas temu nastąpił atak. Wiedziałem, że kiedyś nastąpi. W końcu jaki normalny czarny charakter, który chce zapanować nad światem, tak po prostu dał żyć normalnie "zwyczajnej" rodzinie?...
Czemu napisałem "zwyczajnej"? Odpowiedź jest prosta. To nie jest zwyczajna rodzina. Katherine i Michael byli rodziną wiodącą normalne życie, dopóki przyszła na świat ich córka.
Podobno już podczas porodu lekarze, jak i zwyczajni pacjenci tamtego szpitala zauważyli coś dziwnego w tym dziecku. Jej rodzice opowiadali, że gdy tylko otworzyła oczy - wszystkie przedmioty wokoło zaczęły wirować wokół niej. Lekarze nawet siłą nie mogli tych wszystkich rzeczy wyłapać i postawić na swoje miejsce. Gdy się siłowali z tymi rzeczami - one nawet nie zmieniły kierunku lotu, natomiast oni również zaczęli się unosić w powietrzu.
Rzekomo był tam też pewien mężczyzna - ubrany zupełnie na czarno. I nawet nie zdziwił się patrząc na to, co się działo. Siedział tylko zafascynowany tą całą sytuacją.

Kat i Michael dawali radę utrzymywać zdolności swojego dziecka w tajemnicy przed wszystkimi. Dawali radę mieszkać w jednym mieście, w jednym kraju nawet przez parę lat, ale gdy tylko talent dziecka uciekał spod kontroli musieli się przenosić. 
Ale nie robili tego za często.

Jak już pisałem - jakiś czas temu nastąpił atak.
Mordu na Katherine i Michaelu dokonał ten sam mężczyzna, co zafascynowany patrzył na niesamowite dziecko w dzień jej narodzin.
Nie musiał ich zabijać. Nie zrobiłby tego, gdyby mu powiedzieli, gdzie jest dziewczyna! I nie zrobiłby tego, gdybym ich uratował...
Ale zrobił to... Zrobił to, gdy byli na dokładnie zaplanowanym obozie. Nie wiem skąd, ale wiedzieli dokładnie, kiedy to się stanie, więc wierzyłem im na słowo.
Tak jak mówili - znalazł ich i domagał się informacji o dziewczynie. Nie powiedzieli mu, więc ich zabił. A ona była z bratem gdzieś w głębi lasu szukając posłusznie suchego drewna...

Wiedziałem o tej dziewczynie praktycznie wszystko. Nie wiedziałem tylko, jak wygląda. Jej rodzice dali mi dawno temu jej zdjęcie, gdy miała zaledwie dziewięć lat. 
Ale muszę ją chronić. I zrobię to. Dla moich przyjaciół.
Ale teraz wiem, jak wygląda. Traf chciał, by znalazła się blisko mnie.
Mieszka teraz w moim mieście i chodzi do mojej szkoły. Ba, chodzi nawet ze mną do jednej klasy. Teraz będę ją chronić, ale to niestety nie jest takie proste, jak myślałem.
Ona w jakiś sposób... ona jest niesamowita. W niej jest coś takiego, przez co trudno mi przy niej zataić moje prawdziwe "ja" przed niepożądanymi. Ale to nie tylko dlatego będzie trudno. Nie wiem dlaczego, ale dostaje ataków. I to nie takich zwykłych ataków, na przykład astmy. Nie...
Jej oczy robią się mgliste. Patrzy się przed siebie nie widzącymi oczami. Oddycha niespokojnie, zupełnie jakby się dusiła, ale tego nie robi...
Jest jeszcze jeden powód, który daje mi jasno do zrozumienia, że łatwo nie będzie.
Ten facet.. Przez to, co się dzisiaj stało jedyne, co wiem więcej, to to, jak ma na imię - Lysander. 
Nie wiem, jakim cudem w ogóle to piszę. Z ręki ciągle mi cieknie strumień krwi i prawie nie mogę nią ruszać. Ledwie przeżyłem tą bitwę, a jego siła wciąż rośnie. Odkąd go ostatnio widziałem, jego energia znacznie wzrosła. Może mnie powalać nawet mnie nie dotykając.
Jedyną motywacją, dla której to wszystko piszę jest to... że kiedy dziewczyna - Rose, że kiedy Rose nie będzie miał kto ochraniać, to może nieświadoma zagrożenia przeczyta ten wpis i zrozumie powagę sytuacji. Zrozumie, że musi się ukrywać, że nie może trafić w ręce wroga...
Dzisiaj ją chyba wyczuł. Był w mieście, kiedy ona nieświadoma niczego nie siedziała bezpiecznie w domu.
Gdy już zniknął, poszedłem sprawdzić czy już jest w domu.
Była, spała...

Już chyba nie wytrzymam tego bólu. Muszę iść się wyleczyć, a to będzie bolało i będzie trochę trwało.
R.     


Podobno gdy się budzimy w nocy bez żadnego powodu, oznacza to, że ktoś nas obserwuje. 
Wydaje mi się, że to może mieć coś w sobie..
Pierwszy raz od jakiegoś czasu miałam normalny sen. Ale nie mogłam się nim zbyt długo nacieszyć, bo ni stąd, ni zowąd obudziłam się. Zobaczyłam też na ścianie cień. Przemieszczał się tak szybko, jakby ktoś biegł po moim oknie. Odruchowo spojrzałam na okno, ale nic tam nie zauważyłam. Nic, oprócz tego, że było lekko otwarte...

Było już po lekcjach. Potrzebuję odpoczynku, pomyślałam. Odprężenia.
Postanowiłam, że przejdę się do parku. Jak najdalej od ludzi. Może wejdę na drzewo?... Wszystko, byleby mieć spokój.


Wiał lekki wiatr, ale dawał ulgę, bo było na prawdę ciepło. 
Liście, które ciepły podmuch wiatru zwiał z drzew muskały delikatnie poliki, a niektóre wplątywały się we włosy. Niosły też ze sobą zapach arbuza, który był dzisiaj w menu jakiejś zupełnie nieznanych mi ludzi cieszących się rodzinnym piknikiem.


Oparłam głowę powoli o pień drzewa, zamknęłam oczy i w końcu odetchnęłam...


Usnęłam.
Nawet nie wiedziałam jak... Przecież nawet nie byłam ani trochę śpiąca. Po głowie chodzi mi wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi, to może chociaż te zostawię w spokoju. Tak, to dobry pomysł...
Gdy otworzyłam oczy o mało co nie spadłam z drzewa. 
Na gałęzi obok siedział chłopak i patrzył się w dal. Był to nie kto inny, niż Ryan.
Nawet się chyba nie zorientował, że się obudziłam. Nawet nie drgnął. Musiałam mu to w końcu uświadomić.
- Co ty tu robisz? - spytałam. Déjà vu? Może. Ale tym razem spytałam ja.
- A nic... Czekam, aż się obudzisz! - odpowiedział nagle nieco radośniejszym tonem.
- No... to się doczekałeś..
- Dokładnie... - przez jego twarz przemknął cień uśmiechu, a chwilę później nastała cisza.
Zastanawiałam się chwilę, czy nie spytać go, dlaczego się tak dziwnie zachowywał wczorajszego wieczoru, ale szybko dotarło do mnie, że to bez sensu. I tak by nie odpowiedział, a jeżeli jednak by się zdecydował coś o tym powiedzieć, to by odpowiedział wymijająco.
- Może powinnaś pójść do domu? To niebezpiecznie tak zasypiać na drzewie… - powiedział nagle.
- A co, chciałeś mnie z niego zrzucić? – zapytałam, ale zdawało się, jakby nie dosłyszał mojego pytania.
- Jak chcesz, to mogę Cię podprowadzić…
- Nie chcę. – przerwałam mu stanowczo.
Spojrzał się na mnie jednym z tych swoich dziwnych spojrzeń i po chwili zeskoczył z gałęzi.
- Jak chcesz. – powiedział. – Ale nie siedź zbyt długo. To..
- Może być niebezpieczne. – uśmiechnęłam się lekko. – Tak, wiem. Dzięki za troskę…
Albo mi się wydawało, albo odwzajemnił uśmiech. Zawsze coś, pomyślałam. 
I po chwili znowu zostałam sama.
Siedzenie na drzewie po jakichś pięciu minutach samotności mnie znudziło. Nie chciałam iść do domu… ale chyba musiałam. Zeskoczyłam pewnie z drzewa i już trochę mniej pewnie wylądowałam. Zachwiałam się na nogach a torba wypakowana książkami ściągała mnie na ziemię. Próbowałam złapać się rękami powietrza, choć doskonale wiedziałam, że mi to nie wyjdzie… Lecz z tym „pewnym” stwierdzeniem również się pomyliłam…
Jednak nie upadłam. Torba wciąż ciągnęła mnie na dno, a ja wciąż pozostawałam w bezruchu. Czyjeś ręce podtrzymywały mnie i pomału pomagały mi powrócić do pionu.
Domyślałam się, że to był Ryan, - bo któżby inny?
I z tą pewnością odwróciłam się szybko na piętach, by mu podziękować. 
Od razu gdy się tylko odwróciłam, poczułam się głupio. Tam nie stał Ryan, ten brunet o oczach w kolorze głębokiej zieleni, nie..
Stał tam chłopak niewiele wyższy ode mnie. Jego blond włosy rozwiewały się na delikatnym wietrze, a szare, rozmarzone i roześmiane oczy mogłyby niejedną dziewczynę powalić z nóg.
- Dzię…kuję. – zająkałam się. Po chwili zorientowałam się, że patrzę na niego dziwnym wzrokiem…
- Nie ma sprawy. – zaśmiał się. – Jestem Lucas. – podał rękę, a z jego twarzy uśmiech nie schodził ani na moment...
___________________________________
Trochę przykrótki ten rozdział... I długo czekaliście, za co przepraszam! Jakoś nie potrafiłam znaleźć weny ani czasu.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba! Teraz mam trochę więcej czasu na pisanie, ale nie obiecuję, że następny rozdział pojawi się niedługo. Nie chcę znów trzymać Was w niepewności! :)


3 komentarze:

  1. Opowiadanie jest świetne. Będę do Ciebie wpadać :)
    Zapraszam Cię na mojego bloga http://zakazana-milosc-gryfonki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie.
    Zapraszam Cię na mojego bloga http://moj-swiat-i-moje-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń