Ile osób odwiedziło bloga? ♥

czwartek, 15 marca 2012

Prolog

Nic nie jest idealne. A już na pewno nie życie. Ludzie tylko na pozór wyglądają na szczęśliwych, ale kto wie, co się dzieje w ich domach, w szkole, jakie dramaty przeżywają? Zawsze, ale to z a w s z e ludzie ukrywają swoje prawdziwe emocje, bo nie chcą żadnej litości. Bo co to za przyjemność dostać się do najlepszej uczelni, bo wszyscy wiedzą, że twoje życie jest beznadziejne i to jest twoje największe marzenie? No właśnie. Ż a d n e.
Nikt nie chce litości, nawet od najbliższych. Chcą być traktowani równo.
Ale też nie o litość tu chodzi. Praktycznie każdy człowiek nie okazuje zbyt dużo uczuć, bo chcą mieć życie idealne. Ale przecież takowe nie istnieje. Najwięksi klasowi clowni zachowują się tak, a nie inaczej, ponieważ chcą chociaż w szkole być szczęśliwi, podczas gdy pijani rodzice mogą bić ich nawet za najmniejsze przewinienie. 
Najbardziej lubiane dziewczyny często na filmach są pokazywane jako egoistki bez uczuć i często główna bohaterka dowiaduje się, że w domu nikt nie zwraca na nią uwagi. Zawsze coś się dzieje, ale nie wokół niej.
Ok.. koniec już o tym.

Właśnie jechałam samochodem razem z starszym bratem do Reno w stanie Nevada. Brat oczywiście prowadził. Patrząc przez okno pogrążona w myślach byłam w dalekiej przeszłości. Wspominałam moje chyba najszczęśliwsze czasy. Moje dzieciństwo. Czasy, w których chodziłam z rodzicami na pikniki kilka razy w miesiącu do najbardziej odległych otoczonych zielenią miejsc, o których nawet nie śnili najbardziej znani bajarze, którzy swoimi opowiastkami zachwycali młodsze pokolenia na długo po swojej śmierci.
Było przecudownie. Moi rodzice zawsze prowadzili mnie do miejsc, o których nikt nie miał pojęcia. W gęstym lesie, nieopodal gór, pewnie na długo przed moimi narodzinami znaleźli ogromny wodospad. Wokoło rosły różnorodne kwiaty, których zapach czuć było od razu, gdy się weszło na polanę. Piękne wspomnienia...
Ale zaraz potem od razu przypomniała mi się najgorsza scena, której na pewno nie zapomnę. Nigdy.
To było niedawno. Jakieś 5 miesięcy temu.
Wspinaliśmy się po różnych leśnych najwyższych "górach" w poszukiwaniu miejsca na rozstawienie namiotów. Mój brat - Andrew, mama, tata i ja. Andrew jak zwykle rzucał jakieś teksty, z których wszyscy się śmiali.
W końcu dotarliśmy na górę i szybko znaleźliśmy miejsce, w którym mieliśmy się rozstawić.
- Andrew, pójdźcie z Rose nazbierać trochę drewna. - powiedział mój tata z uśmiechem na twarzy.
Odwzajemniliśmy go i od razu poszliśmy w głąb lasu, którego można było z łatwością wypatrzeć, gdy się weszło na wzniesienie. Minęło zaledwie 10 minut, a mieliśmy ręce pełne drewna.
Gdy wróciliśmy na miejsce poczułam w sercu jakby zawał, trochę podobny do tego, kiedy się nie wyczuje w kieszeni telefonu, ale niestety dłuższy. Przeraziłam się nie na żarty i Andrew prawdopodobnie też, bo na naszym obozowisku nie było śladu po mamie i tacie. Nie było słychać nawet rozmowy w namiocie, więc rzuciliśmy patyki na ziemię poszliśmy ich szukać.
Szukaliśmy chyba z godzinę i nic. Ani żywej duszy. Byliśmy tutaj tylko my - ja i mój brat. 
W końcu dotarliśmy do stromego urwiska, na który gdzieś w połowie łagodnie zmienia się z powrotem w zwykły las. Tam ich również nie było. 
Zrezygnowani wróciliśmy do naszego obozowiska. Zrozpaczeni i wyczerpani usiedliśmy na ziemi. Łzy napłynęły mi do oczu i mimowolnie spłynęły po policzkach. W równym rytmie skapywały na ziemię. Poczułam pustkę. Starając się oddychać miarowo wytarłam rękawem łzy i powoli spode łba spojrzałam na Andrew. Wpatrywał się w ziemię pustymi oczami. Mokre policzki świeciły mu się w świetle księżyca. Na nowo poczułam ten ból w sercu, ale tym razem powstrzymałam łzy.
- Co... robimy...? - spytałam nadal próbując powstrzymać łzy.
Brat powoli spojrzał na mnie nic przez chwilę nie mówiąc, jakby nadal był pogrążony w myślach.
- Idziemy spać. Jest już za późno, byśmy... dalej szukali.
Andrew wstał i powoli pokierował się w stronę namiotu. Już na wejściu zatrzymał się. Stał jak wryty i nic nie mówił.
Zdezorientowana wdarłam się przed niego do namiotu i znowu przeżyłam "zawał". Łzy na nowo zaczęły spływać. W naszym namiocie leżeli nasi rodzice! Martwi, cali we krwi. Wybiegłam w płaczu przed namiot i dopiero wtedy zauważyłam krew ciągnącą się od naszego namiotu w głąb lasu. Dlaczego nie słyszeliśmy krzyków? Dlaczego n i c nie słyszeliśmy? Przecież nie byliśmy wcale tak daleko od miejsca zdarzenia. A nawet gorzej. To coś mogło zaatakować nawet nas. Skoro wyszło z lasu zostawiając ciała mamy i taty, to pewnie też tam wrócił. Moglibyśmy stać się następnymi ofiarami.
Nie mając już siły padłam na ziemię na kolana. Patrząc niewidzącymi oczami na ziemię ponownie zaczęłam płakać, tyle że znacznie gorzej. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie mam już nikogo, poza Andrew. Co prawda mieliśmy gdzieś tam rodzinę, ale nie chciałam z nimi zamieszkać. Nie chciałam, by widzieli, jak kompletnie sobie nie radząc leżę w domu. Nie...

Z powrotem wracając do rzeczywistości powróciłam do patrzenia przez okno. Wspominając tamten dzień na nowo moje oczy napełniły się łzami, ale tym razem nie pozwoliłam im popłynąć. Przygryzając wargi zapobiegałam temu niechcianemu skutkowi. Dziwny sposób, ale bardzo dobrze działał.

Chociaż kompletnie nie chciałam wyprowadzać się do żadnej rodziny, to jednak Andrew mnie nakłonił. Jechaliśmy do Reno do rodziny, którą chyba najbardziej lubiłam. W tamtym domu, w którym miałam sypiać, mieszkała ciocia ze strony mamy. Ma ona również męża. To, że go nie znam nie robi mi żadnego problemu, bo on pracuje w Europie na budowie. Zarabia mnóstwo na ich życie i takie tam...

Patrząc się na rozmazaną, wielką zieloną plamę za oknem, starałam się o niczym nie myśleć. Za dużo bólu zostawiłam za sobą i nie chciałam, by mnie zbyt prędko dogonił i sprawiał mi ból do końca mojego życia.

3 komentarze:

  1. Świetne Opowiadanie -ciekawie się zapowiada!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się. Przeczytam następne rozdziały :)
    Fajnie piszesz, chociaż jest kilka niedociągnięć (niewielkich i mało ważnych) ;p
    Jestem ciekawa, jak potoczą się losy bohaterki i czy będą podobne do ,,Pamiętników Wampirów''.
    Życzę powodzenia i dużo weny do pisania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie . Trzymaj tak dalej a napewno kiedyś zostaniesz sławna pisarką

    OdpowiedzUsuń